MIKOŁAJ? CZY GWIAZDOR? - KTO PRZYNOSI PREZENTY POD CHOINKĘ

  Dzisiaj Dzień Świętego Mikołaja czyli Mikołajki. 6 Grudnia to trochę taki wstęp do nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia. Cudownie, bo tak naprawdę to od 1 Grudnia czekamy już na te piękne, świąteczne chwile. Mikołajki to taki szczególny dzień, w którym każde z nas przez chwilę może poczuć się jak małe dziecko. Czekamy na prezenty położone na poduszce lub obok łóżka. Wstajemy z niecierpliwością i po otwarciu oczu uśmiech nie znika nam z twarzy. To taki piękny czas...chciałabym, aby trwał jak najdłużej.

  Pamiętam z dzieciństwa jak w nocy z 5 na 6 Grudnia przychodził do nas Mikołaj. No, nie tak dosłownie, bo raczej nikt się u nas w rodzinie nie przebierał. Tylko Mikołaj w przedszkolu był taki bardzo realny. Jednak sądząc po zdjęciach, nie zawsze wyglądał sympatycznie. Mama w ten dzień nam powtarzała : ,,dzieciaki dzisiaj przychodzi Mikołaj, musicie być grzeczne''. Zawsze byliśmy grzeczni, no w ten dzień trochę bardziej. W naszej rodzinie  nie zostawiało się nic dla Mikołaja. Żadnych butów, ciasteczek ani mleka. Czekaliśmy tylko na prezenty. Tak nam przekazali rodzice tą tradycje. Dzisiaj wiadomo, że prezenty zostawiała nam na poduszce mama. Ja jednak bardzo długo wierzyłam, że ,,ON'' istnieje naprawdę, zawsze kiedy kładłam się spać, byłam pewna, że doczekam i odkryje czy ten Mikołaj istnieje naprawdę czy nie. No i jak to w praktyce bywa, zasypiałam tak szybko, że nawet nie słyszałam jak prezent lądował na mojej poduszce. Rano kiedy zobaczyłam swój prezent byłam przeszczęśliwa, ze był u mnie Mikołaj.

  Na Mikołaja przeważnie dostawałam słodycze, owoce i jakiś drobiazg np: pluszowego pieska. Mama zawsze powtarzała, że Mikołaj musi być skromniejszy, bo większe prezenty przynosi ,,Gwiazdor'' na gwiazdkę, czyli w Wigilię pod choinkę. Nigdy jednak nie zastanawiałam się nad tym jak wygląda Gwiazdor? Kim jest i czy dostaje się do domu przez komin, czy dziurkę od klucza w drzwiach lub oknie-tak jak Mikołaj. Całkiem niedawno sprawdziłam jakie podobieństwo jest między tą dwójką. I teraz spokojnie mogę stwierdzić, że Mikołaj i Gwiazdor to ta sama osoba, spełniająca tą samą funkcję-dawać prezenty i uszczęśliwiać dzieci. A, że prezenty dostają zawsze wszyscy członkowie rodziny, to szczęście udziela się tez nam dorosłym.

  Teraz już jako żona i matka, sama kontynuuję naszą rodzinną tradycję. Na Mikołaja podrzucam dzieciakom i mężowi prezenty w nocy, jak już smacznie sobie śpią, Niesamowicie mnie to cieszy. Skradam się po cichutku do każdego pokoju, delikatnie naciskam klamkę, żeby tylko nic nie zgrzytało. A potem szybko, zdecydowanie, ale nadal cicho kładę prezent przy łóżku dzieci. Dzieci mam trójkę, więc wchodzenie do każdego pokoju około 23 to dla mnie nie lada wyczyn, bo czasem się wiercą i kręcą, no i zastanawiam się czy uciekać czy czekać? Z pewnością komicznie to wygląda, ale sprawia mi to bardzo dużo radości. Szczęście i uśmiech moich najblizszych są dla mnie bezcenne.

  Ale chyba najbardziej podoba mi się chowanie prezentów pod choinkę w dzień wigilijny. Dokładnie tak, nie kładę prezentów wcześniej pod choinkę, ale robię to przed samą wieczerzą. Kiedy już jesteśmy wszyscy ładnie ubrani, kiedy potrawy są już przygrzane i gotowe do podania, kiedy w tle całej tej świątecznej atmosfery słychać kolędy, wtedy mój mąż z dziećmi ubierają się i wychodzą przed dom poszukać pierwszej gwiazdki. Ja zostaję w domu pod pretekstem przygrzania barszczu, dzieci nic nie podejrzewają, a ja w tym czasie szybciutko wyciągam wszystkie prezenty i wkładam pod choinkę. Kiedy dzieci wracają wszystko jest już gotowe. Dzieciaki szczęśliwe i zadowolone, a ja zmachana od biegania z pokoju do pokoju, ale za to niesamowicie usatysfakcjonowana, że się udało. Jeszcze większy stres przeżywam, kiedy dzieci stwierdzają, że jest tak zimno na zewnątrz, że popatrzą przez okno czy jest już pierwsza gwiazdka. No i wtedy znowu kombinowanie. Mąż zabiera dzieci, na pierwsze piętro i mówi, że u góry przez okna balkonowe lepiej widać. Ja mam mniej czasu i w dodatku muszę szybko wskoczyć pod tą choinkę z tymi prezentami, wręcz bezszelestnie, bo usłyszą i się wyda. Jak już wszystko jest gotowe staję w kuchni i zaczynam nalewać barszcz. Wołam ich wtedy, a jak zejdą i zobaczą prezenty, to udaję, że nic nie słyszałam i jak cudownie, że był już u nas Gwiazdor.

  Może i brzmi to dziwacznie, ale takie tradycje rodzinne zostają w naszej pamięci na zawsze. Takie chwile nas scalają. Jak miło jest na stare lata tak powspominać, pośmiać się, poopowiadać sobie tradycyjne perypetie jakie się działy w naszej rodzinie podczas wkładania prezentów pod choinkę.

  Moja babcia w tym roku kończy 80 lat. To od niej wszystko się zaczęło...kiedy spędzamy razem Wigilię to wygania nas ,,staruchów'' na spacer, szukać pierwszej gwiazdki, a ona w tym czasie biega z prezentami i stara się je upchać pod choinką. Kiedy wracamy śmiechu jest co nie miara. Jest to tak cudowny dla mnie czas i mam tak wspaniałe wspomnienia, że nie zamieniłabym tych chwil za nic w świecie, na nic innego. Mam tylko cichą nadzieję, że moje dzieci będą tak samo miło wspominać nasze rodzinne ŚWIĘTA. Bardzo bym chciała, aby nasze tradycje przetrwały jak najdłużej i żeby przeniosły je do swoich rodzinnych domów, bo są piękne...


Pozdrawiam Cię serdecznie
Monika

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

ZMIANY!!!-ZAPRASZAM CIĘ NA NOWY BLOG

PODSUMOWANIE GRUDNIA PLUS PLANY NA STYCZEŃ ORAZ ROK 2020

PODSUMOWANIE LISTOPADA PLUS PLANY NA GRUDZIEŃ